top of page

Broń biała z nieograniczonym dostępem i nieograniczoną siłą rażenia

 

 

 

 

W 1924 r. powstało Biuro Reklama Mechano. Henryk Berlewi z dwójką poetów futurystów, Aleksandrem Watem i Stanisławem Bruczem, stworzyli tym samym pierwszą w Polsce agencję reklamową, która może nawet i była początkowo artystyczną prowokacją, niemniej - prosperowała ponoć bardzo dobrze. Czytam hasła reklamowe agencji: "Jeżeli lubisz czekoladę i pomarańczę, jedz tylko czekoladę pomarańczową" albo "praca jest dobrodziejstwem i świętym obowiązkiem człowieka, ale praca bez czekolady Plutos - jest wycieńczającym ciężarem, istnem utrapieniem człowieka" i myślę, że wszystko się zgadza. Do tego - jeśli lubię czekoladę (a lubię) i pomarańczę (a też lubię) to namawiania mnie na czekoladę pomarańczową nie odczytuję jako szczególnej manipulacji czy ingerencji w podkorowe zasoby.

Ale nie będzie dziś o międzywojennych metodach na czekoladowy biznes. Będzie - powiedzmy - o fejsbukowym sposobie na wspólną zabawę. A jest on rzeczywiście nieskomplikowany: wystarczy polubić, ewentualnie polubić czyjeś polubienie i już znajomi widzą, co i jak. Choćby taki żart: "Kto wy jesteście? Kobiety. Czego chcecie? Nie wiemy. Kiedy chcecie to dostać? Natychmiast". Dowcip o - eufemistycznie mówiąc - kobiecej determinacji w kilka minut obskoczył parę dni temu fesjbukową ścieżką setki czy tysiące komputerów, samosiejąc się wśród znajomych znajomych znajomych. Oczywiście, że mnie rozbawił, ba, dałam lajkiem temu wyraz, rozsyłając tym samym obrazek dalej. I właściwie na tym zakończyłabym tę przygodę i temat, gdyby nie brutalna uwaga znajomej, że przecież to żadna niewinna zabawa, tylko fatalne w skutkach utrwalanie stereotypu głupiej baby.

Próbowałam początkowo odeprzeć ten zarzut i nieco osłabić jego wagę - że dystans, że gra słów, że poczucie humoru etc. Nie. Nie, mówi zdecydowanie znajoma, dystans, gra słów i poczucie humoru to Twoje instrumenty, dojrzała, wykształcona kobieto, ale przecież haupt-odbiorca fejsbukowych dżoków to gimnazjalista, którego receptorki są w trakcie szkolenia i nabywania nawyków i dla którego taki przekaz niesie łatwą kliszę w myśleniu.

Przesada? Uleganie propagandzie wojującej feministki? Dzielenie włosa na czworo? Cóż, może. O sile słowa, o języku propagandy, o możliwościach manipulacji przez przesunięcie akcentu w wypowiedzi, o uprawomocnianiu się wielokrotnie powtarzanych kłamstw, o wpływie języka na mentalność czy wreszcie - wprost - o zagrożeniu, które rodzi się "między słowami", powiedziano już wystarczająco wiele i mądrze, by nie została furtka na ucieczkę przed oczywistością wpływu języka na myślenie. I choćbyśmy nie wiem jak bardzo chcieli tego nie widzieć, wystarczy pobieżna refleksja, jak posłusznie ulegamy reklamie, żeby zdać sobie sprawę, że - wracając do źródła tych rozważań - fejsbukowy żart nie jest przyrodzie obojętny. Zasięg, moc i szkodliwość mądrości w typie "kobiety gorzej jeżdżą" budzi refleksję nad efektem motyla takich sobie powiedzonek. Przy całym szacunku dla różnic wynikających z płci mózgu.

Matryce w myśleniu, uprzedzenia, przesądy, wszystkie te "Vorurteile", które tak "pomagają" poruszać się w świecie różnic, które tak "ułatwiają" wyrobienie czarnobiałych sądów o bliźnich, które tak "upraszczają" ich obraz, które wreszcie tak skutecznie i masowo zastępują myślenie. To niesprawiedliwe i groźne. I nawet, jeśli ktoś puka się w czoło pytając o związek miedzy zabawnym hasłem na fejsbuku, a poważnymi socjologiczno-psychologiczno-historycznymi skutkami i komplikacjami, powtarzam - to niesprawiedliwe i groźne.

Z nostalgią czytam więc międzywojenne zwiastuny dzisiejszego przemysłu reklamowego, wydają się niewinne i uczciwe. Ale nie udaje mi się jednocześnie zapomnieć, że mowa o języku czasów, na których rewersie była cała rodząca się właśnie nazistowska propaganda, manipulacja semantyczna w wydaniu totalitarnych Niemiec, która ostatecznie doprowadziła do całkowitego wynaturzenia, a wzięła się przecież ze zneutralizowania zła w odbiorze tzw. zwykłych ludzi. Nad tym pracuje się nie gdzie indziej, jak właśnie na poziomie języka. I chyba jednak nie przypadkiem do dziś uznaję LTI Victora Klemperera za jedną z przełomowych lektur mojej młodości.

 

 

 

Małgorzata Szadkowska-Borys

 

Migotania, 4(37) 2012

© 2023 by Coach.Corp. All rights reserved.

bottom of page