top of page

Fartuch kucharki albo rzecz o słabości pamięci

 

 

Codzienna bieżączka bezlitośnie zagraca pamięć - twarzami, nazwami wiosek na trasie, cenami masła, nagłówkami z gazet: całą masą spraw Ważnych, mniej ważnych i absolutnie nieważnych. Psychika na szczęście radzi sobie doskonale z tym niekontrolowanym napływem bodźców: sukcesywnie inwentaryzuje zasoby, bez udziału woli i świadomości delikwenta sortuje, pakuje nadmiary wrażeń w kartony, układa tak, żeby na co dzień nie zawadzały, większość chowa głęboko, dając przestrzeń dla Nowego, część celowo zostawia pod ręką, coś też niekiedy przeoczy; w każdym razie kieruje się dość enigmatycznym kluczem, zakładając oczywiście, że w tych swoistych porządkach jest jednak jakiś klucz.

 

Czasem coś z tych magazynów zwędzimy, jakiś bibelot, fetysz drobny, niekoniecznie użyteczny, i trzymamy to to latami jak podrostek procę albo kapsle - poupychane gdzieś po kieszeniach. Pielęgnujemy tym sposobem kolekcję szczegółów, incydentów (pozornie?) bez znaczenia, jednocześnie gubiąc z oczu sprawy, które lata temu absolutnie organizowały nam myślenie i wydawały się wagi Najwyższej,

 

*

Pamiętam wizytę u cioci Gieni w Opatówku (późne lato 1975?), pamiętam jej niebieski kredens w kuchni, smak sernika i to pożegnalne: „kiedy przyjadziesz do mnie?”. Pamiętam wzór na fartuchu kucharki z przedszkola, przedwojenny rower w garażu dziadka i zapach dezodorantu z enerdówka, którym pachniał mój pierwszy chłopak. Ale nie pamiętam niestety jego, chłopaka, imienia.

Doskonale zakodowałam numer rejestracji naszej ‘syrenki’, rocznik 1978 (proszę bardzo: KLF 3942), za to nie mam i nie próbuję mieć pojęcia, jakie rejestracje miały moje kolejne samochody. Z aktualnym włącznie.

 

*

Wobec względnie niedawnych wydarzeń mamy z kolei (złudną, jak się niestety i tu musi okazać) pewność, że pamiętamy je „kompletnie”. Wystarczy jednak pobieżna konfrontacja z zeznaniami osoby, która w nich współuczestniczyła, żeby sobie uświadomić, jakie poważne luki i przekłamania są w obrazie, jak fragmentaryczne wyobrażenie pielęgnujemy, wyciągając na pierwszy plan nieważne szczegóły, gubiąc proporcje, odsuwając to, co najważniejsze, gdzieś poza pole widzenia, przypisując innym swoje słowa i odwrotnie. Zniekształcamy, podrasowujemy, retuszujemy. Schematyzujemy oczywiście przy tej okazji wszystko, co tylko się da; tak łatwiej skatalogować wydarzenia w pamięci i znaleźć im miejsce w magazynie, przypisać do już istniejących doświadczeń.

 

Nieprzefiltrowany nadmiar wrażeń byłby, rzecz jasna, zabójczy; percepcja ma swoje granice, więc tak naprawdę, paradoksalnie, zapominanie to wielka łaska natury.

Brechta Pochwała niepamięci nie pozostawia wątpliwości: Jakże mógłby sześć razy powalony / Wstać po raz siódmy / Żeby znów orać kamienisty grunt i ryzykować / Lot w niebo? / Słabość pamięci / Daje człowiekowi siłę.

 

*

Przedziwnie więc układa się ta najdawniejsza dawność: pojedyncze puzzle, popękane skorupy, jakiś sernik, jakiś rower, urywki zdań, fartuch, parę cyferek, a nad tym wszystkim - opary enerdowskiego deo.

 

 

M.Szadkowska-Borys

 

Migotania i przejaśnienia, 1 (22) 2009, styczeń 2009

© 2023 by Coach.Corp. All rights reserved.

bottom of page