top of page

Pamięć wody. O debiutanckim tomiku Teresy Rudowicz.

 

„Podobno jest taka rzeka” to poetycki tom Teresy Rudowicz. Książka ukazała się w 2012 roku nakładem Zaułka Wydawniczego Pomyłka ze Szczecina i stanowi debiut poetycki autorki.Wiersze Teresy Rudowicz można porównać do Amazonki – najpotężniejszej rzeki świata współczesnego z największym dorzeczem albo poszukać wyrafinowanej symboliki literackiej i przywołać Uroborosa, pierwotnie wyobrażanego jako rzeka opływająca Ziemię, nie mająca źródeł, ani ujścia. Do tej prarzeki wpadały wody wszystkich rzek i mórz na świecie. W wodach Uroborosa łączyły się wszelkie przeciwieństwa, w jego falach była kolebka wieczności i nieskończoności, odwieczny cykl powtarzania narodzin i śmierci, obiegu czasu, odnawiania świata i jego destrukcji by znów narodziły się kolejne światy. Rzeka i jej wody wyznaczają rytm ziemskiej wędrówki bohaterów lirycznych wierszy Teresy Rudowicz. To mężczyźni i kobiety z rodu Adama i Ewy:

 

na początku był owoc

wtedy wylały rzeki

i eden spadł

 

Ocaleni by zbierać kamienie własnych grzechów w drodze ku doświadczeniu samotności, odmienności, nieprzystawalności do innych istnień, w końcu – przemijalności. Tak naprawdę jedyne, czego mogą się trzymać jest własne odbicie w tafli wody życia, ale i to doświadczenie nie jest absolutnie „na pewno i naprawdę”, bo ludzkie istnienie to zmienna – wypadkowa różnych czynników, zbiegów okoliczności, złudzeń, które bierzemy za rzeczywistość. Dlatego dopóki widzę odbicie / wezmę się w cudzysłów mówi bohaterka liryczna w końcowym wierszu „słowo – wierszyk pożegnalny”. To próba wyodrębnienia własnego „być” w określonym kontekście, ale też podkreślenie metaforyczności poetyckiego świata kreowanego przez Autorkę. Każdy wiersz bierze swój początek w doświadczeniu i przeżyciu, bądź to autora, bądź postaci rzeczywistych lub literackich bohaterów, których losy przez empatię twórcy znaczą kręgi w nurtach rzeki życia.Jak każda rzeka – zaczynamy się w jakimś punkcie czasu i przestrzeni. Ten okres to nasze dzieciństwo. W wierszach Rudowicz wcale nie jest ono beztroskie, raczej naznaczone piętnem brutalnego ingerowania dorosłych w dziecięcą niewinność, jak w wierszu biorącym motyw przewodni z poezji Anny Świrszczyńskiej:

 

(…) za chwilę złapią mnie

 

dłonie, lepkie niczym język żaby, zmienią skórę

w chitynowy pancerz, chrupnie pod butem,

popęka do pierwszej krwi (…)

 

Przejście z dziecięcego świata nieświadomości w brudny, pełen gwałtu i przemocy świat dorosłych jest zerwaniem fastrygi, jednej cholernej nitki, na której wisi szmaciany pajac fikający nogami. Cienka to granica, wyznaczają ją oczekiwania dorosłych (zamiast wyczekanego syna rodzi się niechciana córka), reguły przez nich ustalone i twarde niczym pętla na końcu sznura, a próby uchwycenia i rozwikłania pętli kończą się najczęściej niczym. Trzeba podkreślić, że taki los dzielą po równo obie płcie, a próby wyzwolenia od ciężaru traumatycznych doświadczeń kończą się fiaskiem, bo niełatwo opuścić matecznik (ulica harcerska 12).Błoto z matecznika jest nie do zmycia, nie do zdrapania, wpływa na dalsze życie i wybory. Dostrzec to możemy w kolejnej części tomu. Znajdujemy w niej utwory, których bohaterami są ludzie już dorośli, próbujący jednak wrócić do wspomnień z dzieciństwa, choćby najtrudniejszego i najbiedniejszego. Próby te kończą się zwykle jeszcze większym rozbiciem wewnętrznym, bo świat staje się coraz bardziej obcy, zmienia swe oblicze, to co było opoką ulega destrukcji a znajome miejsca znaczy dotkliwy brak – znajomych dźwięków, zapachów, przyjaciół, ukochanych osób. Są za to bloki z wielkiej płyty, meble z płyty wiórowej, / płyty nagrobne z lastriko. Jak w Heraklitowej rzece, nigdy nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody… Miejsca, ludzie, zdarzenia, otaczająca rzeczywistość - przemijają, zmieniają się i niewiele w nich z franciszkańskiego zachwytu księdza Jana od biedronki. Zmiany zachodzące wokół zmuszają do niewesołej refleksji nad kondycją ludzką i obliczem tego świata, gdy nie ma się stałej pracy stałej żony / mam mrówki całe kolonie mrówek. W takim niepewnym świecie najbliżej do snów, myśli, złych przeczuć, a Ta co czeka, maluje paznokcie, / wkłada czerwone szpilki. Śmierć jest kobietą - seksowną, wymagającą, ale też potrafiącą czekać. Nieuchronność końca rodzi pragnienie zamiany miejsc, by jeszcze przez chwilę mieć złudzenie trwania, oszukać siebie. Koniec przychodzi później lub z zaskoczenia, zawsze jednak nie w porę, jak w wierszach: „pamiętaj”, „protokół powypadkowy” lub „dokonało się nim w zegarze biegun zastąpił biegun”. Ludzkie życie nie jest iluminacją, łaską Boga, jest raczej świadomie wytwarzaną energią serca. Z niej bierze początek nasz indywidualny byt, znojny, pełen pokus, nigdy niezrealizowanych obietnic, absurdalny, okrutny i jak na ironię, niczym w „Micie Syzyfa” Camusa – dający człowiekowi świadomość własnej udręki. Rudowicz nie pozostawia złudzeń: w końcu i tak cię pokona / mała grudka ziemi, początek i koniec. Koniec wydaje się mieć znacznie większe znaczenie, przeszywa świadomość jednostki niczym pogrzebacz – przedmiot kojarzony z ogniem i popiołem. Płoniemy przez chwilę , w jednym krótkim błysku od narodzin po starość, śnimy krótki sen o życiu usłanym różami, które zmienia się w sen o życiu usłanym śmiercią. Tą skończoną drogą kroczą całe zastępy ułomnych, odmieńców, chorych, ludzi strych, nie potrafiących udźwignąć ciężkiego kamienia Syzyfa – ludzi którzy byli, są i będą. Zaczynających się od imienia, zagadek dla siebie samych, szukających odpowiedzi o sens i cel, i nie znajdujących jej, bo nie ma początku ani końca,/ jest teraz.

Pożera nas rwący nurt nigdy niezaspokojonej rzeki życia, która paradoksalnie domaga się ofiar:

 

Podczas pełni woda jest spokojna, ugłaskana lśni,

niczym oczy drapieżników. Idą sforą, podchodzą

blisko domostw, głodne łatwej zdobyczy.

 

A świat trwa dalej, rozpoczyna się od nowa, niewzruszony, obojętny na ludzkie tragedie:

 

(…) Dzień nie lubi

krwawych widowisk, odwraca głowę.

Kciuk podniesiony w górę. Świta.

 

Przemijanie dotyczy wszystkich, tak jak wszyscy mamy swój początek z piasku, śliny i żebra. Uniwersalność człowieczego losu jest jak woda wszystkich rzek świata – wszystkie i tak spłyną w jedno. Woda nie oczyszcza, budzi grozę, niesie tam albo gdzieś indziej, bywa, że przynosi sen śmiertelny.Czy jest jakiś sposób na ocalenie choćby najmniejszej cząstki istnienia w bezwzględnym rytmie narodzin i śmierci? Teresa Rudowicz znalazła je w Anecie Kolańczyk. Teresa Rudowicz to pseudonim literacki. Autentyczna Rudowicz żyła w latach 1928 do 1994, była malarką, plastyczką, jedną z bardziej odrębnych indywidualności w krakowskim środowisku artystycznym. Znalazła własną, oryginalną formułę wizualną, tworząc niezwykłej urody kolaże, w których z malarskim spoiwem łączyła drobne nieartystyczne "przedmioty gotowe", znaki pamięci i zarazem precjoza. Wykorzystywała rozmaite gatunki papieru, płótna, fotografie z dalekiej przeszłości, znaczki i kartki pocztowe, fragmenty starych manuskryptów, koronki, elementy biżuterii, gipsowe plakiety, przywodzące na myśl sentymentalny klimat starego kufra, a niekiedy patetyczno-tragiczną aurę "krajobrazu po bitwie", pełnego szarpii i skrzepów. Z owych śladów, ułomków rozmaitych historii Rudowicz tworzyła prywatną mitologię, archeologiczne zagłębie intymnej pamięci.W postaci Teresy Rudowicz i jej pracach stanowiących rodzaj dziennika pamięci, Aneta Kolańczyk odnalazła sposób na upamiętnienie i ocalenie tych wszystkich istnień, które kroczą przez wersy wierszy i toną porywane przez odmęty Uroborosa. Tym co może ocalić jest pamięć – tworzywo z którego zlepiam nas od nowa (kompozycja 64/28).

Polecam sięgnąć po przepięknie wydany tomik „Podobno jest taka rzeka”. Zdobią go staranie dobrane grafiki Andrzeja Sznejwejsa. Całość dzieła skłania by popłynąć przez wersy poezji Teresy Rudowicz i poszukać własnego cudzysłowu.

 

 

 

Beata Stanecka-Busz, 31 XII 2012

 

Rudowicz, Podobno jest taka rzeka, 31 grudnia 2012, Fatamorgana

[Beata Stanceka-Busz]

© 2023 by Coach.Corp. All rights reserved.

bottom of page