top of page

Dorota Ryst, Odmiana przez przypadki [Izabela Fietkiewicz-Paszek]

Dorota Ryst, laureatka wielu ogólnopolskich konkursów poetyckich, współredaktorka almanachów „Praska Przystań Słowa”, portalu ZLP www.literaci.eu i forum poetyckiego www.salonliteracki.pl, wydała „Odmianę przez przypadki” (Wyd. Magazyn Literacki 1999), tom erotyków „widoczki. wiersze bezwstydne” (Łódź, Tygiel Kultury 2005) oraz „czasunek” (Wyd. IBIS i Łomiankowski Dom Kultury 2009).

ZLP Literaci.eu2 i Wydawnictwo RTC AW przypomniało po 11 latach debiutancki tomik poetki, wznawiając „Odmianę przez przypadki” w formie e-booka. Czytam tę książkę znając i ceniąc dalszy dorobek autorki, który niejako obciąża jej recepcję, z jednej strony stawiając wysoko poprzeczkę, z drugiej jednak – każąc przymknąć oko na debiutanckie grzechy, jak chociażby te z wiersza [* * * (dotknąć cię)], którego przykładowym wersom dać / twojej skórze / ciepło moich palców / w twoje włosy / zanurzyć ręce daleko było jeszcze do późniejszej formy poetyckiej Doroty Ryst. Patrząc jednak ponad nierównościami: to książka ważna i o Ważnym, warta lektury, bogata w wiele bardzo dobrych i mocnych wierszy.

Karol Samsel napisał w posłowiu: „Dramatem interpretacyjnym Doroty Ryst jest brak i utrata jako doświadczenia egzystencjalne nie wywołujące niczego więcej poza zwielokrotnianiem pustki.” I właśnie utrata wydaje się być podstawową figurą, wokół której krąży koncept całego tomu i organizują się motywy, raz służąc bardzo intymnym próbom oswojenia przemijania: czas / zatrzymany na mojej twarzy / może / kiedyś go polubię / przecież / to mój czas [* * * (czas coraz częściej)], innym razem wyrażając dojrzałą świadomość uwikłania w sploty skryptów i archetypów: nie możemy nawet wybrać roli / jaką przyjdzie nam grać w tragedii / możemy powtarzać / Ifigenia / Antygona / Elektra [Paradygmat helleński], raz przekłada się na poetycką niemoc: coraz dłużej ważę / ślady atramentu / nim je nazwę słowem / wokoło tylko / kruche tafle kartek / każdego dnia / próbuję przejść po nich / na drugą stronę wiersza [* * * (wokoło tylko kruche tafle kartek)], to znów na nieustannie obecną niepewność jutra: jeszcze nie wiem / ale już boli / to co się nie stało / tkwi we mnie / jak drzazga / we mnie dzisiejszej / jest wczoraj i jutro / wczoraj uciszam [Pandora]. W każdym razie: człowiek rozpięty pomiędzy „wczoraj”, „dziś” i „jutro”, niepogodzony z upływem czasu, uwikłany w niespełnienia, jawi się w tych wierszach jako kolejna emanacja wychwyconych i nazwanych już w starożytności postaw. Determinują one nasze motywacje działań, role i sposoby przeżywania. Głos bohaterki tych tekstów bywa więc niekiedy jakby głosem Erica Berne, dla którego życie to konsekwentna i niezależna od świadomości realizacja skryptu narzuconego bezpośrednio we wczesnym dzieciństwie przez rodziców, a pośrednio przez wiele pokoleń przodków. Życie jest jak tytułowa u Ryst odmiana przez przypadki: żonglerka tym, co dane, zastane, przejęte.

I kiedy czytam a jeśli przypadkiem / zdarzy się jakieś jutro / wstanie słońce / w skrzynkach przed sklepem / cicho zaśpiewa mleko / a po niebie przejedzie / pierwszy spóźniony tramwaj / jak to będzie / czy na pewno znajdę w lustrze / moją dzisiejszą twarz? [Początek świata] empatycznie wibrują we mnie refleksje, z których daje się wyprowadzić i taka gorzka konkluzja: i nie do mnie / należy moja jednokrotność [* * * (za oknem mojego świata)].

Człowiek w wierszach Ryst występuje w naturalnych barwach i proporcjach, świadomy swoich ograniczeń, ułomności i możliwości, swojego miejsca i roli w świecie; raz więc powie: próbuję / zbawić ludzkość / lub przynajmniej / doczekać do świtu [Bezsenność], innym razem a może / to właśnie jest / czułość / gotowanie obiadu / wbicie gwoździa w ścianę [Może czułości] i muszę otworzyć jutro / jak każdy inny dzień [Pandora], jednak w każdym przypadku wyczuwalna jest niezwykła wyrozumiałość poetki dla jego emocji i wątpliwości. To wielka wartość tej poezji – podskórny (podwierszowy?) humanizm, rozpisany bardzo dyskretnie, powściągliwie, niekiedy ascetycznie.

Autorka ogranicza instrumentarium środków poetyckich do niezbędnego minimum, cyzeluje przekaz, waży słowa nie próbując nas epatować błyskotkami ani zalewać skojarzeniami, raczej prowokuje do tropienia konkretnych pytań, istotnych, egzystencjalnie zaangażowanych.

Skutecznie sprowokowana do tych poszukiwań, nie mogę się oprzeć pokusie utożsamienia podmiotu lirycznego z autorką we fragmencie Poeta / pisze wiersze / a na marginesach wierszy / zapisuje życie / Poeta / pisze życie / a na marginesach życia / zapisuje wiersze [Per analogiae]. Te wiersze, mam wrażenie, bardzo bezpośrednio wyrastają z życia, by po spisaniu przez poetkę – per analogiae? – wrosnąć w nie na nowo.

Ciekawą i godną uwagi figurą jest w „Odmianie przez przypadki” Diabeł Stróż, powołany do życia na użytek kilku wierszy jako nominalne przeciwieństwo opiekuńczego Anioła Stróża. Mój Diabeł Stróż / czasem lubi / grać ze mną / w niemodnego cymbergaja / wtedy z nieba jest największy pożytek / po jego gładkiej tafli / odbijamy sobie / moją ciemną gwiazdę [Niebo albo gra w cymbergaja]. Jego istnienie jest jednak podważone w przedostatnim wierszu tomu, w dość ironicznych okolicznościach: Mój Diabeł Stróż / nie istnieje / nie ma przecież / NIP-u / PESEL-a / ani innych / Bardzo Ważnych Numerów / (..) / bez podatków / i statystyki / tak nie można istnieć / nawet w wierszach [* * * (dziś odkryłam)]. Jak bumerang powraca w ten przewrotny sposób pytanie o to, kim jesteśmy – powieleniem odwiecznych postaw, realizacją rodzicielskich skryptów, numerem PESEL, jednokrotnością, która do siebie nie należy? A może wskazówka, gdzie szukać odpowiedzi, ukryta jest w pięknej, niemal aforystycznej, frazie o śmierci: ziemia / posunęła się nagle / by ci zrobić miejsce [* * * (miała być wiosna)]? Może właśnie w tej ostatecznej zgodzie i jedności z naturą warto szukać panaceum?

 

 

 

/I.Fietkiewicz-Paszek

 

 

Recenzja ukazała się w kwartalniku literacko-artystycznym Migotania, przejaśnienia (2/3(27/28) 2010)

 

 

© 2023 by Coach.Corp. All rights reserved.

bottom of page