top of page

Jest horyzont, za nim jest dotkliwsze. O spotkaniu Izy Fietkiewicz-Paszek[1] z Jarkiem Wójcikiem[2] w książce "Próby wyjścia"[3], kwartalnik sZAFa, VI 2011 [Cezary Sikorski]

Chciałbym opowiedzieć o zdarzeniu, które od początku do końca miało wymiar transcendentalny w znaczeniu, którym zwykliśmy się posługiwać od czasów Immanuela Kanta. Bo cóż znaczy przekraczanie granic własnego doświadczenia? Czy można doświadczyć czegoś, czego się nie doświadcza? Kant zakładał, że jest to możliwe i że dzieje się to dzięki formom intelektualnej apercepcji. W poezji Izy Fietkiewicz-Paszek jest to przekraczanie horyzontu własnych i zbiorowych nawyków. W obu przypadkach efekt jest równie ciekawy. Dowód w tej kwestii  będzie miał postać anegdoty.

 

W listopadzie 2009, w korespondencji między Izą Fietkiewicz-Paszek i mną, pojawił się pomysł napisania książki złożonej z samych sonetów. Pod koniec grudnia 2009 Iza napisała trzy sonety do obrazów Rembrandta i Belliniego (wg Grochowiaka), zaraz po nich trzy do obrazów Zdzisława Beksińskiego. W ciągu 6 miesięcy powstały prawie wszystkie wiersze z pierwszej - "klasycznej" -części Prób wyjścia. Reszta "beksinskich", ekfrazy Chagalla, Boscha. Wtedy też zarysowała się w rozmowach druga - "współczesna  - część tej książki i powstało pytanie: czy sonety z drugiej części mogą być ekfrazami?

 

Pytanie trudne, albowiem większość sonetów z tej części książki powstała wcześniej lub w trakcie i była w założeniu "niemalarska". Lecz czy  taka była faktycznie? Odpowiedź nadeszła nieoczekiwanie. W lecie 2010 roku odwiedził Szczecin Jarek Wójcik, współautor wystawy w szczecińskim oddziale Muzeum Narodowego: SMS - Szczecin, Melbourne, Szczecin. Jako jedyny dostał do przeczytania roboczą wersję książki Izy i tuż po lekturze podzielił się ze mną wrażeniem, że większość prac przy-wiezionych przez niego do Szczecina to malarskie wariacje "współczesnych" sonetów Izy. Podobnie zareagowała autorka Prób wyjścia. To były obrazy nie do, ale jej Wierszy. Powstawały w oderwaniu, lecz w niezwykle bliskich wzajemnych relacjach. Co więcej, sposób w jaki Iza uporządkowała obrazy w pełni pokrywał się z równocześnie przygotowaną - niezależnie - propozycją Jarka Wójcika. Dość powiedzieć, że te dwie tak bliskie sobie osoby do dziś nie poznały się, choć - jak widać - w istocie znają się bardzo dobrze.

 

Paradoks? Pozorny, jeśli tylko pamięta się o sposobie w jaki przenika przez kolejne światy poezja Izy Fietkiewicz-Paszek. Każdy wiersz z tomu Prób wyjścia jest  wszakże świadectwem empatii języka wobec obrazu, poezja styka się bezpośrednio nie tyle z malarskim przesłaniem, co z nastrojem tworzonym przez malarską kompozycję, przez niepowtarzalne odcienie i barwy. To właśnie kreuje wyrazistość słowa i dodaje sił jej poetyckiej frazie.

 

Po drugiej stronie tego samego pozornego paradoksu znajdują się obrazy Jarka Wójcika. Ich literackość nie budzi wątpliwości. Oto cykl szkiców, który poświęcił Jarek książce Izy już po jej wydrukowaniu. Tytuł 5-częściowego cyklu "wszystko powraca do bieli [and everything emptying into white]" zachęca wręcz do hermeneutycznych analiz.

(rys. 1)

 

 

Czyż nie taki sposób analizy  narzuca powyższy szkic "Bardzo wąskie schody [Very narrow steps]" Tytuł i obraz przenikają się tutaj wzajemnie. Tworzą złudzenie oczywistości. Podtrzymują przekonanie, że rzeczywistość jest właśnie taka, jaką ją widzimy. I to nas uspokaja, to godzi nas ze światem.

 

Podobnie w szkicu "Tu nie ma więcej miejsca [There's no more room up there]" autor nie pozostawia obserwatorowi zbyt wiele wolnej przestrzeni. Trudno tu nawet o miejsce na interpretację odrębną od narzuconej przez tytuł. Wszystko jest wypełnione - dosłownie i w przenośni. Nie ma miejsca na żadną wieloznaczność. Zaszufladkowanie jest jak porządek, który budujemy po to, by w nocy nie budzić się z krzykiem. (rys. 2)

Lecz taka tożsamość zwodzi swoją prostotą. Poza oczywistościami, poza tautologiami, które świat wciąż nam narzuca, znajdują się realne aporie, sprzeczności  egzystencji. W nich wąskie schody nie są wcale wąskimi schodami, a malutkie szuflady pomieścić mogą w sobie wszystkie dobre i złe zdarzenia. Zamieszkując w świecie jesteśmy bowiem wciąż po dwu stronach. Tej, która utrzymuje nas na powierzchni i pozwala żyć dzięki prostym identyfikacjom. I tej, która poprzez negacje prowadzi do wyłączonego środka; tu wszystko, co jest ujawnia drugą stronę. Po drugiej stronie wszystko, co jest - zarazem nie jest. (rys. 3)

 

Taki jest sens "Innej strony [Other side]" Jarka Wójcika:

(rys. 1)

(rys. 2)

(rys. 3)

© 2023 by Coach.Corp. All rights reserved.

bottom of page