III Festiwal Literacki im. Edwarda Kupiszewskiego 2012
[Izabela Fietkiewicz-Paszek]
Podróż tysiąca mil zaczyna się od jednego kroku [Konfucjusz]
III Festiwal Literacki im. Edwarda Kupiszewskiego, kolejna edycja ogólnopolskiej imprezy organizowanej przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Ostrołęce, to przedsięwzięcie, które nie tylko ściąga z całej Polski literatów do (odległego dla większości z gości) miasta, ale i uświadamia mocno, jak niezwykłym zadaniem jest pielęgnowanie pamięci o zapominanych i odsuwanych na margines przestrzeni czytelniczej i krytycznej twórców. Edward Kupiszewski, Mirosław Czychowski, Dionizy Maliszewski – to nieżyjący od kilku lat, związani z Kurpiami pisarze, postaci niezwykłe dla literatury i życia literackiego tego regionu, Wielcy Nieobecni, o których spuściznę dba się w tym mieście w sposób godny, przywołując ich w kolejnych odsłonach festiwalu. Rok 2012 poświecono Leszkowi Bakule, poecie związanemu z Ustką, ale urodzonemu (w międzywojniu) właśnie w Ostrołęce. Karol Samsel przypominał zmarłego w 1997 roku pisarza, w skrócie „opowiedział Bakułę” wyimkami z jego poezji, tym samym otworzył tegoroczną debatę – jedną z kluczowych części festiwalu. Poza głosem „ostrołęckim” słychać było wiele innych, i choć każdy opiewał inną postać (inny region?), wybrzmiały unisono właśnie dzięki temu, że uczestnicy debaty przybyli do Ostrołęki pod wspólnym hasłem – promować literaturę regionu i ocalać pamięć o tych, których, z różnych przyczyn, historia wypycha poza margines. I tak Ewa Solska (Lublin) przywołała postać Franciszki Arnsztajnowej (1865–1942(?), poetki, publicystki, autorki utworów prozą i dramatów, a także przekładów z angielskiego i francuskiego), animatorki życia kulturalnego w Lublinie, współzałożycielki Związków Literatów Polskich, laureatki licznych nagród literackich — na czele ze Srebrnym Wawrzynem Polskiej Akademii Literatury. Arnsztajnowa, najbardziej obok Czechowicza „lubelska” pisarka, ambasadorka Lublina i polskiej poezji, dama i patriotka, opiekunka artystów, szczególnie młodych, przyjaciółka Czechowicza właśnie (mimo różnicy wieku – 32 lata – wydali wspólnie poświęcony Lublinowi tomik „Stare kamienie” oraz poetycki dwugłos „Razem”). W swoim pisarstwie wplatała pomiędzy nastrojowe, wyrosłe z młodopolskiego gruntu motywy, wątki społeczne, niepodległościowe; nie było w tym nic zaskakującego, zważywszy, że była – polską i lokalną – patriotką (dysponowała archiwum P.O.W., a w lochach jej domu znajdowało się umundurowanie, broń i amunicja plutonu). Czuła się Polką i chrześcijanką (choć chrztu nie przyjęła), jednocześnie nigdy nie ukrywała żydowskiego pochodzenia, co oczywiście od czasów endecji nie było łatwe. Stała się celem napaści „Prosto z mostu” [warszawskiego tygodnika literacko-artystycznego]. „W imię tułaczy, „przybłędów”, wyznawała swą miłość do polskiej ojczyzny – matki, mimo to, że chwilami stawała się ona macochą i odpychała dzieci „obce krwią i ciałem”. [H. Mortkowicz-Olczakowa]. Zginęła najprawdopodobniej w 1942 roku w getcie warszawskim lub w Treblince. Teresa Rudowicz (Kalisz), która od lat bada zarówno tropy literackie w Kaliszu, jak i kaliskie w literaturze, zabrała słuchaczy do Kalińca Marii Dąbrowskiej, czyli pięknego i przeżywającego złote lata miasta sprzed I wojny światowej, zestawiając jego realia z rzeczywistością Nocy i dni, a wszystko przez pryzmat prasy z epoki, której kwerenda przyniosła niebywałe efekty: opisy kaliskich ulic, kawiarni i restauracji, sklepów, prasy, strojów, stowarzyszeń i towarzystw dobroczynnych, opisy niezwykle u Dąbrowskiej bogate i barwne – okazuje się – wiernie oddawały Kalisz przed 1914 roku. Dąbrowska sportretowała miasto i ludzi, których za chwilę miało nie być, jakby pisała kronikę, dbając o najdrobniejsze szczegóły. Rudowicz pokazała te paralele zestawiając fragmenty powieści z wyimkami z prasy sprzed stu lat. Teresa Radziewicz (Białystok) – laureatka (w 2009 roku) Nagrody Literackiej Prezydenta Miasta Białegostoku im. Wiesława Kozaneckiego (za tom „Lewa strona”), przyznawanej za książkę, której tematyka wiąże się z regionem, albo taką, której autor jest białostoczaninem – zaprezentowała wybór poetów białostockich kierując się kluczem tej właśnie nagrody. Było więc słowo o tegorocznych laureatach – Michale Androsiuku, autorze magicznej książki-przypowieści „Biały koń”, i Janie Kamińskim, autorze powieści „Książka Meldunkowa”, ale także o laureatach z lat ubiegłych, niekiedy kilkukrotnych jak Jan Leończuk, Janina Kozak-Pajkert czy Jerzy Plutowicz. Prezentacja Teresy to nie tylko lekcja poglądowa na temat, ale i przyjemność wysłuchania kilku dobrze dobranych fragmentów nagrodzonych „Kazaneckim” utworów. Teresa Kaczorowska (Ciechanów) przedstawiła życie literackie Ciechanowa zaczynając od sylwetki „polskiego Horacego”, jednego z najznakomitszych europejskich poetów barokowych, Macieja Kazimierza Sarbiewskiego, teoretyka literatury, laureata najwyższej ówczesnej nagrody literackiej „laur poetycki" o prestiżu porównywanym do Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, najpopularniejszym i do czasu Sienkiewicza najczęściej wydawanym polskim autorem za granicą. Kolejne literackie ikony regionu to oczywiście Trzeci Wieszcz, Zygmunt Krasiński, który mieszkał i kształcił się, a dziś spoczywa w Opinogórze (powiat ciechanowski), gdzie niegdyś mieściła się siedziba rodu Krasińskich, a obecnie Muzeum Romantyzmu, oraz Aleksander Świętochowski, największy z pozytywistów, który spędził w Ciechanowie 30 lat. Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu także o tamtejszym Muzeum Pozytywizmu. Ciechanowska historia literatury to także Maria Konopnicka, którą miasto godnie uhonorowało – 2 pomniki, park, patio, ulica, gimnazjum i tablica Konopnickiej to rzeczywiście imponująca „robota” w promowaniu pisarki związanej z regionem. Osobny i bogaty rozdział literackich wątków Ciechanowa stanowią dawni nauczyciele dzieci rodzin szlacheckich, a wśród nich: Henryk Sienkiewicz, Stefan Żeromski, Maria Skłodowska (mało kto wie o jej poetyckich próbach!), w Ciechanowie bywali Maria Dąbrowska i Bolesław Prus. Kaczorowska w skrócie przedstawiła także środowisko pisarzy ludowych (Stefan Chojnowski, Grzegorz Roszko, Barbara Krajewska i inni), którzy doprowadzili do powstania oddziału ZLP, przekształconego następnie w Związek Literatów na Mazowszu, którego Teresa Kaczorowska jest prezesem. Miłosz Kamil Manasterski (Łomianki) podsumował kilkugodzinne rozważania o literaturze, również tej zsuwanej w niepamięć, niezwykle gorzko: nie trzeba Holocaustu, żeby ginęły całe światy. Wyciąć ze zbiorowej pamięci i świadomości to, co najwartościowsze, można higienicznie, przez tabloidową codzienność czy „zwykłe” zaniedbanie. Łomianki, jedno z najmłodszych miast Polski (od 1989), pominąwszy, że pojawiły się w wierszu Słonimskiego i piosence Osieckiej, a 15 km dalej urodził się Izaak Singer, nie mają literackich tradycji. A jednak tu właśnie (i do Żyrardowa) przenosi się Festiwal Warszawskiej Jesieni ze swoją czterdziestą (!) edycją. Małe ośrodki okazują się szansą, literatura może rozwijać się tak naprawdę jedynie w małych ojczyznach; to tu jest i energia, i synergia. Ten wniosek Manasterskiego odczytuję jako ukłon w stronę sprawców Kupiszewiady. Bez ducha Edwarda Kupiszewskiego, organizacyjnego impetu szefostwa Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Wiktora Gomulickiego i Towarzystwa Przyjaciół Ostrołęki, hojności władz miasta, ale przede wszystkim bez tego, co dla festiwalu na każdym jego etapie robi Karol Samsel – nie byłoby imprezy, która z roku na rok rozrasta się i pięknieje. Obok debaty – III Kupiszewiada to także XX edycja Konkursu Poetyckiego im. Dionizego Maliszewskiego [WYNIKI], to także ciekawy sposób na rozhermetyzowanie poezji – czytanie wierszy z okna biblioteki, to również „pranie wierszy” – dosłownie, w pralce Frania – i suszenie ich na sznurkach wokół biblioteki. Happening na usługach poezji, okazuje się, dobrze się sprawdza, przechodnie przystają, podczytują, słuchają, dają się wciągnąć w imprezę. Na koniec jeszcze lekcje poetyckie w szkołach regionu i ostatni, niezwykły akcent benefis Kazimierza Sopucha, którego kolejna książka poetycka pt. Ku Nieznanemu ukazała się nakładem Towarzystwa Przyjaciół Ostrołęki. Kazimierz Sopuch (ur. 1933) mieszka od pół wieku w Gdyni, ale urodził się w okolicach Ostrołęki, swój tom promował więc „u siebie”. Redaktorem, autorem posłowia (i moderatorem spotkania) był nieoceniony Karol Samsel. Sopuch kilkoma zaledwie wierszami w przejmujący sposób poprowadził słuchaczy „Ku Nieznanemu”, opowiedział swoją historię o odchodzeniu, dojrzałą, przesyconą świadomością nieuchronności końca i pełną mądrej refleksji, wyrosłą z potrzeby oswojenia człowieczej skończoności, opowieść pozbawioną histerii czy choćby emfazy, ale nie pozbawioną buntu i żalu. Ludzką. Ginie we mnie skończoność/ a nie dostrzegam/ nieskończoności/ Pewnie mój wzrok słabnie/ lub zanika wiara [z poematu Słońca i gwiazdy]. Prosty i elegancki język, którym poeta opowiada o sprawach najtrudniejszych, który nie próbuje „dla sztuki” przesłaniać świata spekulacją i metaforą, okazuje się dla takich rozważań nieoceniony.
Po benefisie Kazimierza Sopucha trzeba było pożegnać – na rok – nieocenioną dla literatów i literatury Ostrołękę.
Izabela Fietkieiwicz-Paszek artykuł ukazał sie w Salonie Literackim
|
© 2023 by Coach.Corp. All rights reserved.