top of page

Gdańsk, 15 VII 2012

Z Kalisza do Warzywniaka

O spotkaniu Izabeli Fietkiewicz Paszek

w gdańskiej Galerii Warzywniak

 

15 lipca, na ten dzień zaplanowano w Gdańsku Oliwie spotkanie autorskie Izabeli Fietkiewicz- Paszek. Z Kalisza do Gdańska to tylko i aż 300 km. Czy można wszystko przewidzieć w takiej podróży, raczej nie, ale tego, że po drodze poetka wraz z towarzyszącymi jej osobami otrze się o … trąbę powietrzną, to już na pewno nie. A tak się właśnie stało. W sobotnie wczesne popołudnie w okolicach Stargardu nadchodząca od zachodu gwałtowna burza przemieniła się w tornado i niewiele brakowało, a zaplanowane spotkanie nie doszłoby do skutku. Lecz, jak widać, szczęście dopisuje poetkom i cała kompania dojechała do Gdańska, a platońska idea trąby zawisła nad jej tam obecnością. I uwolnić się teraz od takiej niełatwo. Ciekawe, czy zaowocuje w poezji nadając dynamikę powstałym po niej utworom.

Na spotkaniu w Warzywniaku, tak popularnie zwanej Galerii przy ul. Opata Jacka  Rybińskiego (człowieka wielce zasłużonego dla tamtejszej katedry) w Oliwie, prowadzonym przez znakomitego w tej roli Sławka Płatka, było już o wiele spokojniej. Wiersze Izy zawsze wzbudzają emocje, bo i z nich się biorą. Okiełznane w klasycznej formie np. sonetu tylko ulubionymi przez poetkę niedokładnymi rymami, emocje te podkreślają. To okiełznanie i dyscyplina w doborze środków artystycznych charakterystyczna dla twórczości Izy Fietkiewicz-Paszek wywołała na spotkaniu dyskusję, w której oczywiście jednym to się podobało, innym nie. Jednym słowem nie było nudno. Zaprezentowane wiersze z tomiku Portret niesymetryczny znów zabrzmiały inaczej niż słyszałam je dotychczas, co tylko utwierdziło mnie w ich pozytywniej ocenie.

 

esprit d'escalier

 

w gazetach znów pieprzą o końcu świata, bardziej się boję

o twój poziom prolaktyny i wrośnięty paznokieć

marcina (osiem szwów!). ale jeśli chcesz, zbudujemy schron

dla naszych słabości. pismami dyżurnych profetów uszczelnię

drzwi. gorzka czekolada i wyliczanki z przedszkola ułatwią

 

czekanie. skąd spokój? od zawsze noszę w sobie ziemię. zresztą

i ja dałam się kiedyś strącić w nowe milenium. miał być koniec, był

skorpion malowany na skroni i szampan w wannie. na balu

spotkałam czwórkę przyjaciół z dzieciństwa – czy potrzeba

jaśniejszego znaku? ale to śnieg i wódka topniały nam w ustach,

 

nie świat. została plama na skroni, kieliszek z napisem „2000” i ból.

jakby w głowie kiełkował nowy strach, jakby się skradał niepewnie

po noworocznym śniegu, zaskakujący jak myśl, że już czas

 

mieć dziecko. i stało się

ważniejsze od końca świata,

którego nie było. którego nie ma. którego nigdy nie będzie.

                                  

                        [z tomu "Portret niesymetryczny", wyd. GODDAM, Piaseczno 2010]

 

Dalej było kilka sonetów „odbitych”, jak mówi o nich autorka, od obrazów Beksińskiego, Chagala, Fridy Kahlo, ale to już  z tomiku Próby wyjścia.

 

[Beksiński po raz trzeci]

 

Można kontemplować, o ile natura

łaskawie zostawi refleksyjny profil.

Można godzinami z innymi się tłoczyć,

jeśli chłód kamienia lub jego tekstura

 

zbyt mocno doskwiera. Tu ćwiczą na drążkach,

jakby to w kondycji tkwił klucz do powrotu,

ktoś się płaszczy przed kimś, tam szukają tropu

do wyjścia. Jest czułość; jest miejsce dla bożka

 

dyżurnego i tych, co w bezruchu, zanim

się rozjaśni; są sny, panoszą się zadry;

jest wstręt, strach, znużenie – przemycone żywcem.

 

Brakło sprzętów, imion, znanych smaków, nakryć

– ponoć rozpraszają. Podobnie jak kaprys

wiary. Jest horyzont, za nim jest dotkliwsze.

 

                        [z tomu "Próby wyjścia", wyd. Zaułek Wydawniczy Pomyłka, Szczecin 2011]

 

 

Podczas rozmowy padały pytania o późny debiut, o potrzebę pisania, o początki publikacji i publikacje na internetowych forach literackich. To były pytania ważne, z odpowiedzi wiemy, że płaszczyzna wymiany doświadczeń i i kontakty przez Internet uzupełniły w znaczny sposób wiedzę wynikłą z zaczytywania się w klasyce i nie tylko. Tę dobrą szkołę poezji łatwo zauważyć w twórczości Izy, a odnośniki do literatury oraz czerpanie inspiracji choćby z Biblii czy filozofii daje utworom Izy głębię, w której zanurzone są z pozoru nic nie znaczące zdarzenia. To sztuka pisać właśnie tak, kiedy punktem wyjścia jest klasyczny cytat, myśl, której odpowiada lub zaprzecza dopiero co przeżyte doświadczenie.

Jest to jak metafora wypływająca z faktu, że w lokalu po prozaicznym warzywniaku, gdzie zachowano sklepową ladę i gdzie zdawałoby się na zapleczu jeszcze słychać jak "płaczą kiszone ogórki, a pomidory pękają jak serca” podaje się wiersze i obrazy, do tego w czas spotkania akurat malarzy z Kazimierza Dolnego. W ciekawym miejscu, znanym z  interesujących inicjatyw kulturalnych dobrą oprawę znalazły wiersze Izy Fietkiewicz Paszek. 

 

Magda Krytkowska

© 2023 by Coach.Corp. All rights reserved.

bottom of page