top of page

Szafę z lustrem od zawsze/ pamiętam/ ileż rzeczy może ona zmieścić/ pięknych tragicznych zabawnych// Można je wyjmować/ przymierzyć przypomnieć/ i przez okno lustra/ wychylić się/ w przeszłość. Przywołany przeze mnie wiersz Teresy Nietykszy pochodzi z tomu Lustro i czas, wydanego w 2009 roku. Pojawia się tu nieprzypadkowo, bowiem niedawno ukazały się Małe opowiadania tej samej autorki. Dwa zbiory, poetycki i prozatorski, łączy nie tylko nazwisko. Łączy je również lustro, w którym odbija się DZISIAJ z DAWNYM w tle. Mała Alicja mieszka wprawdzie w ciele dorosłej kobiety, ale chętnie zagląda na drugą stronę. Im jest starsza, tym chętniej „wychyla się w przeszłość”. Wspomnienia domu rodzinnego, bliskich (jakże już dzisiaj odległych, odległością nie do pokonania za życia), przyjaciół, podróży. Było ich wiele, ale te najważniejsze wracają, każą pamiętać, zapisywać, ocalać. Tak jest z podróżą do Ameryki, która zajmuje w tomie sporo miejsca. Ważny to rozdział w życiu Autorki. Istotny. Układa się teraz (z wrażeń, zapamiętanych twarzy, miejsc utrwalonych na kliszach) w mozaikę, bliską tym z bizantyjskich świątyń – barwną, migotliwą, ale tuż przy sercu, wzruszającą, niekiedy smutną. Jest więc Angelo – najstarszy spośród spotkanych aniołów, Filis – była więźniarka obozu w Stutthof, Bela, Żydówka, która zdążyła uciec przed piekłem holokaustu, choć droga do Ziemi Obiecanej była ciężka i długa jak nowosybirskie noce. Jest i chory delfin na plaży w Miami Beach. Historia zakończyła się happy endem – opowiada Teresa Nietyksza – po kuracji powrócił do oceanu. Czasem wypatrywałam go, ale nigdy się już nie pojawił. Jedni mówili, że delfiny „wychodzą” na brzeg, aby na nim umrzeć, inni, że zbliżają się do brzegu, gdy są chore, szukając pomocy u człowieka. [Delfin] Amerykańskie wątki przeplatają się z innymi. Jak to z pamięcią bywa. Jedno wspomnienie wywołuje kolejne i tak bez końca. Lustro odbija coraz to nową rzeczywistość, często na granicy jawy i snu, tej i tamtej strony. Zresztą, sam obraz w lustrze zawsze jest pozorny. A szafa? Cóż, kto zna Opowieści z Narni wie wszystko. Zdarzają się i namacalne ślady (na przykład spotkania z aniołem w środku nocy) zwykłe, małe piórko z lekkim odcieniem błękitu [Spotkanie], świeżo zaorana ziemia ogrodu, woda ze źródełka, szalone kwitnące bzy [Przejść do legendy] tam na Podlasiu w małej nadbużańskiej wiosce. Nie płosz dzieciństwa, niech drzemie – pisała Wanda Karczewska w wierszu Odwiedziny. To „drzemiące” dzieciństwo gotowe jest i tutaj w każdej chwili obudzić się intensywnością wrażeń, doznań, wspomnień, stać się najpiękniejszym snem, wiecznym powrotem. Chociaż były to lata wojny, okupacji, frontów, których droga wiodła zawsze przez nasz dom, czyli szkołę, która stawała się kwaterą dla wojska. Widziałam okrucieństwo, słyszałam śpiew żołnierzy i ich płacz. Śpiewałam ich piosenki i wsłuchiwałam się w kanonady dział, siedząc w schronie. Ale dzieciństwo ma swoje prawa, niezależnie od okoliczności. [Dom mojego ojca] Historia splata się z życiem w sposób nieunikniony i naturalny. Tam – na styku światów, kultur, jest na pewno bardziej kolorowa, ale i bardziej tragiczna. W książce Władysława Siemaszko i Ewy Siemaszko Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945 czytam sprawozdanie dowódcy: (…) 29 sierpnia 1943 r. przeprowadziłem akcje we wsiach Wola Ostrowiecka i Ostrówki głowniańskiego rejonu. Zlikwidowałem wszystkich Polaków od małego do starego. Wszystkie budynki spaliłem, mienie i chudobę zabrałem dla potrzeb kurenia. Równocześnie z rzezią w Ostrówkach trwała rzeź sąsiedniej Woli Ostrowieckiej. Wieczorem po rzezi w lesie pod Sokołem odbyła się zabawa ludności ukraińskiej świętującej pozbycie się Polaków. Kwestia wołyńska pojawia się w opowiadaniach Teresy Nietykszy. Do Ostrówek, Woli Ostrowieckiej na Wołyniu prowadzą ślady przodków. Tu urodził się ojciec pisarki. W rzezi pod Sokołem zginęła ciocia Karolcia, jego przybrana matka, razem z córką i dzieckiem. Ocalał syn Janek. Przyszedł do nas po rozwiązaniu 27. Wołyńskiej i zamieszkał w naszym domu. W pamięci mojej został na zawsze obraz powitania dwóch mężczyzn wstrząsanych płaczem. [tamże] Domowina, jądro, rdzeń – początek każdej wędrówki i źródło wszystkich powrotów. Itaka. Gdzie jest Itaka Teresy Nietykszy? Nad Bugiem? A może nad Prosną? Tam dzieciństwo. Tu młodość. Tam – Babcia Szura, Rusini mówiący po polsku i „po swojemu”, ikony, prawosławny cmentarz. Tu – dwór w Żelazkowie, wizyty w Russowie („małej ojczyźnie” Marii Dąbrowskiej), wiśnie szklanki. Do dziś ulubione i najlepsze dla mnie wiśnie (…) Rosły wzdłuż piaszczystej drogi, która wiodła do Lasku Jankowskiego. Siedzisz na drzewie wiśniowym i objadasz się do woli wisienkami, od czasu do czasu przegryzając znalezioną galaretką żywicy. [Kartki świąteczne] Jest i Kalisz, Liceum im. Anny Jagiellonki, pierwsze doświadczenia młodości, pierwsza miłość. Są i inne ważne Rzeki. Może Itaka leży nad Wisłą w Krakowie, to przecież okres studiów. A może nie ma jednej Itaki, tylko kilka, a klucz nie w odnalezieniu, a właśnie w szukaniu. Może rację miał Kawafis pisząc: Itaka dała Ci piękną podróż. Bez Itaki nie wyruszyłbyś w drogę. Więcej już Ci dać nie może. Obecna przystań Teresy Nietykszy to Opole. Niezwykły dom kobiet (cztery pokolenia), ważne znajomości, przyjaźnie, miejsca. Ot, choćby czarodziejska Galeria Atelier na Wyspie – wernisaże, spotkania poetyckie, wieczory autorskie, Jej i córki – Małgorzaty Sobolewskiej, poetki, animatorki, dobrego ducha z twarzą Euterpe.

Opowiadania Teresy Nietykszy stały mi się szczególnie bliskie. Z kilku powodów. Czytam je chwilami bardzo osobiście (mamy wiele wspólnych śladów), myślę i czuję podobnie. To wystarczy, by chcieć o nich pisać, ale jest jeszcze jeden powód. Najważniejszy. Małe opowiadania wzruszają. Zwyczajnie, po ludzku. Czytasz i nawet nie wiesz kiedy nagle stają się wielkie.

 

 

Teresa Rudowicz

 

tekst ukazał się w kwartalniku sZAFa, nr 42/2012

Teresa Nietyksza, Małe opowiadania

[Teresa Rudowicz]

© 2023 by Coach.Corp. All rights reserved.

bottom of page