top of page

IZABELA FIETKIEWICZ-PASZEK: inne wiersze

 
Głos w sprawie obrony żebractwa
(z cyklu: paryskie impresje)

 


widziałem na montmartre karła (1 m 30 cm)
obłąkaną w męskim kapeluszu i ojca po stracie
synów bohaterów
* widziałem pod notre dame

hamak z worka na śmieci między latarniami
pozostałość po kobiecie (chyba) i namioty
pełne nieszczęścia pod mostem sekwany

 


***


1417 najwyższej jakości cyfrowych zdjęć
z czego 5 śmierdzi
naprawdę panowie artyści

 

15 VII  / 10 VIII 2007

 

* Andrzej Bursa - Obrona żebractwa

re: cesja

 

Elektro nicość. Przewodnictwo

myśli. Izolowanej. Elektronicznie

myślę i czuję elektronicznym zmysłem,
w kolejce za następnym elektro niczym.*

Więc nuda. Nuda veritas –  nudę

topię też w winie. W pół słodkim.

Lubię. Balans pomiędzy

znaczeniami: pól, omal, prawie

uciekam od jednoznacznych. Stopniowo

gubię linki. Zrzekam się.

Lubię. Rzeczywistość – najmniej

udany wariant świata. Gdzieś tam.

 

17 VI 2005

 

* Vacker

Hostel

 

odwilż czeka w obcym mieście, daleko

od pytań, bocznych wątków, komplikacji

pamięci. połóżmy się więc bez ubrań

i słów. pomyśl, chodzi o najważniejsze.

                    

samotność Chagalla, obcość Ginczanki,

prawdę o własnym bracie – mogłam odkryć

tylko przy tobie. chodzi o drżenie powiek,

skurcz gardła po lądowaniu, fizjologię

 

świata, którą przyjmowałam niechętnie

i zbyt naturalnie. teraz, daleko

od pytań, bocznych wątków, komplikacji

pamięci – doświadczymy nowego

 

układu słów i rzeczy; odżyje w nas światło,

zagrają bolesne substancje, puszczą

meridiany. połóżmy się więc bez ubrań

i słów. pomyśl, chodzi o najważniejsze.

 

25 II / 21 III 2010

List do Zuzanny Ginczanki

 

Droga Sano, uparcie myślę o tym, że przecież mogłaś zginąć
pod kołami wozu w Równem, utopić się z Blumką w Uściu,
zachłysnąć wódką w Ziemiańskiej. Na młodą dziewczynę

czeka wiele pułapek, ale ty miałaś szczęście, miałaś też Eryka,

Juliana, nawet Witolda, więc cała i zdrowa doczekałaś
wojny.

 

Myślę, czy ten, który nacisnął spust, spojrzał przez chwilę

w twoje oczy. Kto pierwszy odwrócił głowę. I jaki widok

zabrałaś ze sobą. Przystojnego chłopca, z którym mogłabyś

chodzić pod rękę po plantach, gdyby nie to wszystko? Może

wzrok padł na jego eleganckie, przepisowo czyste oficerki.

A może na czyste niebo, w które rzuciłaś jakąś modlitwą

albo przekleństwem.

 

Dobrze przewidziałaś, Twoje dumne włości, półmiski,

kilimy, makaty rzeczywiście okazały się nieśmiertelne;

jak Chominowa – wciąż mają się dobrze, doskonale służą.

Niewiele się zmieniło, od kiedy wypowiedziałaś swoje

życie. Nigdy nie było i nigdy nie będzie dobrego czasu

dla centaurów.

 

Jak mam Ci o tym powiedzieć? Gdybyś jakimś cudem

umknęła czujności sąsiadki czy uniosła się nad miastem,

żaden kaprys kuli nie zakrzywiłby lotu.

 

9/13 I 2013

Bianlian

 

Kelnerka podsuwa kieliszek i ciasteczko
z wróżbą. Czeka Cię sukces. Musisz wytrwać
na właściwej drodze
. Piję. W tym czasie

Tao Xiuhua sześciokrotnie zmienia maskę. Teraz
sprzedaje miniaturki swojego Buddy, przed sekundą
była nałożnicą, wcześniej - piękną przewodniczką
w drodze trudniejszej niż do nieba. Nie znam jej

Syczuanu ani sekretu nakładania barw.
Kilkadziesiąt lat ćwiczeń, cierpliwość mistrza – tak
ponoć można się nauczyć zmieniać w sekundę
histerię w śmiech. Wierzę

w jej osiemnaście twarzy. Wpatruję się bezmyślnie
w pognieciony strzępek mojej wróżby. Wdzięczna
za ten bankiet - urzędnikowi, który się odważył
zabić boga.

 

8/10 XII 2006

 

 

* * *

 

Wygląda na to, że nigdy cię nie opiszę

językiem Fridy. A tak chciałam rozkołysać

twoje imię w obcym brzmieniu, wynajętym

choćby na kilka dni.

 

Myślisz, że moje usta pełne od słów, których

– tak po prostu – wolno nam nie rozumieć,

mogą być piękne?

 

Ostatniej nocy znów mówiłam przez sen.

Brzmiało to ponoć mniej więcej tak:

Dos Desnudos en un Bosque.

 

Boję się, że słowa zostawiają ślady.

 

Zaczynam rozumieć:

rozpakujemy walizki,

przestawimy zegarki.

wynajmiemy pokój za miastem.

 

Nie ma żadnego Meksyku,

 

wygląda na to, że wszystko znajdziemy we wnętrzu

twojej dłoni.

 

27/28 VII 2010

Śnię Sagrada Familia

 

między kadrami z sierpnia chyba

gdzieś na południu między ’92 i 6:30 - klęczę

na trawniku. obejmując smukłych apostołów

spierzchniętymi od upału ustami zlizuję z nich

słoneczną polewę. ktoś patrzy lubieżnie. ktoś

dziwi się. jedynie poczciwy doktor chce pomóc

zrozumieć Stimme der Vernunft

ist aber leise

 

19/20 XI 2005

 

Ars: poetycznie

 

per wers ja

 

5  IV / 15 V 2005

© 2023 by Coach.Corp. All rights reserved.

bottom of page