top of page

IZABELA FIETKIEWICZ-PASZEK: wiersze z tomu PORTRET NIESYMETRYCZNY

Portret niesymetryczny,
Agencja Artystyczna Goddam, Piaseczno 2010, 
redakcja Joanna Mueller-Liczner,
posłowie Karol Samsel,
projekt graficzny Ewa Sowa, stron 67
ISBN 978-83-930190-2-1
esprit d'escalier

 

w gazetach znów pieprzą o końcu świata, bardziej się boję

o twój poziom prolaktyny i wrośnięty paznokieć

marcina (osiem szwów!). ale jeśli chcesz, zbudujemy schron

dla naszych słabości. pismami dyżurnych profetów uszczelnię

drzwi. gorzka czekolada i wyliczanki z przedszkola ułatwią

 

czekanie. skąd spokój? od zawsze noszę w sobie ziemię. zresztą

i ja dałam się kiedyś strącić w nowe milenium. miał być koniec, był

skorpion malowany na skroni i szampan w wannie. na balu

spotkałam czwórkę przyjaciół z dzieciństwa – czy potrzeba

jaśniejszego znaku? ale to śnieg i wódka topniały nam w ustach,

 

nie świat. została plama na skroni, kieliszek z napisem „2000” i ból.

jakby w głowie kiełkował nowy strach, jakby się skradał niepewnie

po noworocznym śniegu, zaskakujący jak myśl, że już czas

 

mieć dziecko. i stało się

ważniejsze od końca świata,

którego nie było. którego nie ma. którego nigdy nie będzie.

 

16/17 XII 2009

Fotografia z 1982;
trzej bracia przy budowie domku na działce POD

 

dla Nich

 

wziąć wolne i jechać kilkaset kilometrów
zostawić pracę dzieci żony i budować
razem w pełnym słońcu cieszyć się
kanapką z szynką na kartki kawą z termosu
ciężko zdobytą cegłą i tym że jeszcze

jest siła żeby stawiać dom

zmęczyć się spocić upić wieczorem i śmiać
że w 56’ ktoś odstawił Cześkowi drabinę
a ten wierzgał nogami jak szalony - znów być
beztroskim może nawet młodym pomimo
że już z górki ale przecież wciąż uparcie

wypierać się tego całego mijania

mieszając zaprawę na fundamenty
nie zapominać o drzewach niech powoli
rodzą się przyszłe smaki spokojnie
już wiedzieć że chłopiec z działki obok
też całkiem niedługo przyprowadzi syna

wtedy nie będzie tu strumyka

tylko nowe altanki trawnik parking – trudno 
być mężczyzną nie mazać się że minie
ćwierć wieku i zacznie nas brakować
po kolei po cichu od najstarszego
albo na przykład od prawej

 

21 II 2007

 

K. wspomina
[powroty z kościoła i wizyty w cukierni]

 

 

najlepsze oczywiście na rogu polnej i górnośląskiej:

śmietankowe i waniliowe w polewie toffi. po mszy
z chłopakami – w spodniach na kant i białych koszulach -

rzucaliśmy rowery i w kolejkę. dawało ostro
lipcem: kończyła się przy słupie z nekrologami.

raz przeczytaliśmy tam o dziadku marka, raz o starej
sąsiadce pawła (miała jakieś śmieszne imię).

*


kiedy buldożer kruszył lodziarnię - zdjęliśmy czapki.
jak na pogrzebie józefa akordeonisty.

na jej miejscu –
salon któregoś z operatorów sieci komórkowych.

na miejscu józefa –
dyżurna rumunka z bosym dwulatkiem.

na naszym miejscu -
każdy by się popłakał.

 

28 VIII 2007

Światowy Dzień Poezji

 

Pamiętasz jeszcze myśl, że jest możliwa?
Słowa nieoczekiwanie złożyły nowe
całości, stały się bezwstydne. Pochłonęły kilka złych
nocy i kilku dobrych przyjaciół, nim puściły soki
i korzenie. Rozpoczął się sezon na przegląd
tego, co w tobie i na widoki z obcych okien.
Aż przyszedł czas na odważny ruch
i kalejdoskop zaczął sam pracować
na poezję. Swobodne migracje pomiędzy
realnym i nie. Na obrazku znajdź pięć różnic
- widzisz dziesięć. To robią z tobą wiersze: okupują
zmysły, porastają widoki, wciskają się pod korę,
paznokcie, koła, poduszkę.

*


Próbujesz łączyć coraz odleglejsze brzegi
mostem, by w końcu i tak z niego skoczyć
między martwe ryby.

Choćbyś nawet chciał zatrzymać
ruch źrenic, światło już w nie wpadło.
 

21 III 2010

Ul. Kościuszki 16

 

Od ulicy

jedynie żyłka pod gzymsem zdradza      

heraklitową konieczność. Z daleka

nie widać zmarszczek. Prawdziwie

zaczyna się za bramą.

      

Czas demaskuje. Nieuchronnie

wygląda stąd nędza.

 

Kolejne dzieciństwo zwinnie przewija się

przez trzepak. Tutaj dojrzewa się szybko.

Jak wino, które rozcieńcza wieczory.

 

Wiosna nie wygrywa ze smrodem

śmietnika. Kilka brudnych gołębi

to nie dowód, że można tu żyć.

 

Przed wojną wołano stąd na boga

różnymi imionami. Podobno

na każde się stawiał. Dziś trudno uwierzyć,

że w ogóle tu bywał.

 

4/6 VI 2005

 

 

 

 

 

Czego nie ma w protokole

Markowi

 

Na przykład papieros. Może
gdyby zapalił. Na ławce
albo pod drzewem - w letnią noc
przyjemnie pobujać się, tak beztrosko,
na krawężniku. Cykady i późne szepty. Można
jeszcze inaczej - gdyby zgasił w połowie
(chciał przecież rzucić palenie). Mógł
zagasić w połowie. Albo w ogóle
palić wolniej. Albo szybciej. Albo jakoś
inaczej. Gdyby zgubił kluczyki, potknął się
gdzieś na schodach, dostał w mordę, zgłupiał
dla jakiejś dziwki - byłby
22:18 gdzieś indziej.

 

29 VIII 2005

 

 

 

 

 

Skoro wszechświat się kurczy,

to gdzie my się wszyscy podziejemy?

 

kiedy mój sześcioletni syn zapytał,

czy to nie kłamstwo

z tym życiem wiecznym,

pomyślałam, że eschatologia stawia znaki

zapytania na baczność,

a wykrzyknikom każe się wykręcać.

 

kiedy mój sześcioletni syn czekał

na odpowiedź w sprawie,

czy to nie kłamstwo

z tym życiem wiecznym,

pomyślałam, że eschatologia to nic,

tylko ciągnięcie zapałek

 

9 II 2007

Szkic topograficzny [z pamięci]

 

Księga Koheleta
„Nie ma pamięci o tych, co dawniej żyli, ani też o tych, co będą kiedyś żyli, nie  będzie wspomnienia u tych, co będą potem”


dla A. & J.

ulica kordeckiego. nasze głosy wciąż się tu włóczą.
historia nie skończy się, dopóki kamień w splocie,
dopóki majaczą we mnie słowa: że noc, że zmęczenie, że drzewo.

*


ulica kordeckiego. prywatna misja. bruk milczy, ja pełnię wartę
nad pytaniem: czy ty się naprawdę wydarzyłeś? dowody się wykruszają,
a żadne zaklęcia, genetyczne figle ani sztuczki umysłu
nie chcą przywrócić twojego zachwytu
nad górami. owszem, pojawiasz się: w środku frazy ciechowskiego,
w pocałunkach dzieciaków na naszej ławce,
w pęknięciu na szybie. wtedy próbuję złapać ostrość, zlokalizować
ten ból. świat poradził sobie przecież bez ciebie.

akomodacja nie powinna trwać ćwierć wieku. dlaczego więc dzisiaj,
kiedy asfalt ślinił się od upału i słońce retuszowało mu tatuaże,
nawet one układały się w nasz szyfr?

*


ulica kordeckiego. bolesna pręga na mieście. koślawy krawężnik
urasta do rangi zabytku, okruchy butelki chcą być zielonym światłem
szmaragdu. mój wystudiowany spokój rozbija się tu
o tłum bezokiennych monad. myślę natrętnie o biografii
skróconej do epizodu. o tym, że w dwutysięcznym oboje mieliśmy być
tuż po trzydziestce. futurystyczne rachuby zawiodły, i ciebie, i mnie,
za horyzont – przecięty wieżą kościoła.

*


ulica kordeckiego. wiatr rozbujał gałęzie modrzewia.
wiesz, jest w tym jakaś pieszczota.

rok 2008, sierpniowy wieczór. deszcz, chyba ciepło.
a u ciebie?

 

VIII 2008

 

Eleonora umarła

 

znaleźli ją

z pętlą na szyi pociętymi rękami
resztką tabletek w fartuchu


i stało się jasne
że już

 

się nie dało
najdroższa córeczko
weź moją kolekcję butów
(od zawsze uważaliście że to wariactwo
prawda?) weź proszę z lodówki ciasto
dla Oliviera oddaj pieniądze
sąsiadce zapłać za tę brązową spódniczkę
i jeszcze rachunek za światło (bardzo wysoki
oszczędzajcie kochani naprawdę oszczędzajcie)
 

najdroższa córeczko zajmij się
wszystkim wybacz
 

ja od dawna byłam tamtejsza
od dawna już pukałam do drzwi
wychodząc z domu

 

zgaś światło

 

16/18 V 2007

© 2023 by Coach.Corp. All rights reserved.

bottom of page