IZABELA FIETKIEWICZ-PASZEK: wiersze z tomu PRÓBY WYJŚCIA
Próby wyjścia,
Zaułek Wydawniczy Pomyłka, Szczecin 2011
przedmowa Karol Maliszewski
projekt graficzny i ilustracje Jarosława Wójcika,
format B5, str. 112
ISBN 978-83-930063-4-2
[Łyżka mleka Chagalla]
Jak podskórna świętość – codzienna uwaga:
podać łyżkę mleka, okryć kocem plecy,
tak spać, by nie zbudzić, i tak żyć, by rzeczy
zwykłe mu nie kradły miejsca dla rozważań,
dla spraw istotniejszych. Dzisiaj zamknął kramy,
jedzie do Witebska – sam wszystko obgada
z Jehudą, a ona (jak każe Halacha)
ugotuje koszer, sprzątnie, zmyje zanim
on wróci. Rutyna, nic wielkiego. Jednak:
jest w tym jakaś czułość, nieszczególnie rzewna,
jakby stała za nią przenikliwa jasność,
że rozpad wyrasta z codziennych zaniedbań.
Ale jest coś jeszcze: przeczucie, że pęka
ich świat, i że ona usłyszy ten nagłos.
10/11 II 2010
[Sonet (typo)logicznie zdradliwy według Berne’a]
Mężczyzna Przejściowy używa ciemności
w celach inkognicji – światło zbyt utrwala
linie papilarne na udach, kolanach,
w innych zakamarkach – to ułatwia pościg
Kobiety Dotkniętej – unikać jak ognia,
w porę się oddalać z pola urażenia,
zostawiając świstek: „było bosko. Ziemia
jednak wzywa. Wybacz.” A gdy rano w spodniach
Kobieta Dozgonna znajdzie strzęp rachunku
za parę enzymów (czyli tanich trunków),
trzeba szybko zostać Mężczyzną Przewrotnym,
ulec grawitacji, wypróbować kunsztu
Kobiety Podniosłej, istoty z gatunku
zdolnego wybaczać. Reszta – kwestią dioptrii.
14 VIII 2009
[Sonet przez szkło]
pamięci Kazimierza Sity
W tym szkle jeszcze żyje coś z twojego ciepła.
Może ślad czułości, z jaką je trzymałeś?
Unosząc pod światło da się dostrzec nawet,
że został twój oddech – gdzieś na jego zgięciach.
Już się wydarzyło. Mimo, że ćwiczyła
od wielu miesięcy, nie umie cię oddać
bez buntu, nie umie. W tej historii koda
miała nadejść kiedyś, czas miał się uchylać
powoli, łagodnie. A tu już po wszystkim.
Chciałaby udawać, że wyszedłeś. Bliscy
czasem ot: wychodzą, wracają nad ranem.
Albo wyjechałeś. Będziesz pisał listy.
Będziesz? Pisz. Przechowa – jak szkło, jak relikty
czasów, kiedy wszystko mogło być na zawsze.
3/4 III 2011
Sonet [Beksiński po raz pierwszy]
O twarzy nic – jakby w niej początek tabu.
Z bliska dobrze widać pod lewym ramieniem
wtulonego psa czy inne stworzenie
(nic tu nie jest pewne – może oprócz śladu
czułości). Co dalej? Przy tej dewastacji
brakuje odwagi dla najprostszych pytań
o płeć, o to z lewej – co zresztą wynikać
mogłoby z tej wiedzy? Najważniejszy plastik,
sukno, drewno, papier – czymkolwiek materia,
tak zmyślnie upięta, że odcina z wprawą
od ciekawych oczu ludzką pozostałość,
tak fantazję spina, tak umysł wypełnia,
żeby już nie wnikać, czy coś ocalało:
choćby pismo, imię, czyjś żal za nim – za nią.
7 I 2010
[Kołobrzeg ostatni raz: zanim]
Nakładam sekwencje. Powinnam to wiedzieć:
nie wraca się w miejsca oznaczone strachem,
nie wolno przeoczyć pulsujących świateł,
ignorować przeczuć, znaków czy ostrzeżeń,
choćby ich litera była rozmazana
jak tusz na policzkach, poruszone zdjęcie,
przegląd dziennych zdarzeń chwilę przed zaśnięciem
– trzeba na nie sprytnie zastawiać pytania,
co znaczą? Przetarcia na zagięciach mapy,
papilarne drogi jak runiczny zapis
podświetlają przyszłość. Trzeba się przyglądać
czujnie, tak by dotarł sygnał (nawet słaby):
nie wolno tu wracać. Wtedy się postawić
rozumowi, ufać – kapliczkom przy drogach.
08/10 VIII 2010
[Beksiński po raz szósty]
Wszystko tu czytelne: są śmierci przydrożne
markujące skały, prosta, wąska droga,
przytłumione światło, fragment nieba w brązach,
żadnej bocznej ścieżki – zmysły niezawodnie
rozpoznają teren. Co innego rozum:
waży sylogizmy, szuka zarysowań,
tropiąc nieścisłości – na siłę przeciąga,
tak, by można drogę do wyjścia z wąwozu
bez końca wydłużać, zmieniać w metaforę
wiecznego powrotu. Dla rozumu koniec
jest nie do pojęcia, będzie negocjował,
układał się z wiarą – w niej przemycał ogień,
jedyną materię zdolną unieść gnozę,
dać pewność na szlaku, wyznaczyć pobocza.
28 I / 01 II 2010
© 2023 by Coach.Corp. All rights reserved.