TERESA RUDOWICZ: inne wiersze
* * *
Możliwość obcowania z ciotkami – jest jak
możliwość noszenia ręcznie haftowanych spódnic.
Paulina Kowal
Basia poszła pierwsza. zbyt młoda
łatwo pozwoliłam jej odejść. zostało imię
nadane sobie w sakramencie, zapach
górajki na działkach, kompot z rabarbaru.
Lodzię żegnałam najdłużej. ciągle jeszcze
wybieram drogę obok kamienicy, ten sam
kostropaty bruk podwórka. szukam cieni,
skrzypiących schodów. czegokolwiek.
Krysia w dziecięcym języku znaczyła wakacje,
wspinaczkę po drzewach, okno z widokiem
na odzyskaną rzekę, kresowe dumki,
smutne jak myśl –
– Teresa… będzie następna.
* * *
parodos
na ile świat mi bratem
i ja ze światem na ile
w ślad na ile rozbrat
epeisodion I
nigdy nie byłam w Cafe Sax
ale to właśnie tu spotkałam cię po raz pierwszy
w życiu najłatwiej o miejsca i mniejsza o nazwę:
wspólne, magiczne czy święte.
słowa odrywają się od znaczeń: mała dziewczynka
nie jest już małą dziewczynką, a drzewo, dom i ogród
zmieniają kolejność w konieczność.
koniec może być początkiem – terapeuta wie
jak stać się z powrotem złotowłosą, jak dotrzeć do tamtego domu,
pod tamtą gruszę, zrywać maliny z krzaka.
potem długo myć ręce.
grzeczne dziewczynki nie dotykają się same,
a złe córki nie rodzą dzieci.
stasimon I
zło, zło, zło, do piekła by się szło,
pal je licho, byle cicho.
epeisodion II
iść boso po trawie wprost do sadu, śmiać się
z odrapanych kolan i z mysich ogonków
w za dużych kokardach.
jeśli rzeczywiście, co drugi głupi ma szczęście,
jedna z nas dostanie łut.
stasimon II
dwa kroki w przód.
złud w bród.
exodos
prawdy objawione
ja w one
one w ja
wiara
Rachela
mówią na mnie Rachela. mam duże oczy,
wąskie dłonie i lubię grę na wielu instrumentach.
nie pasuję do wspólnego łoża, więc dobrowolnie
wejdę w krąg kobiet wyklętych, wariatek, czarownic.
kiedyś zbudują dla mnie stos, spłonę za kolor oczu i gwiazdę.
Mojżesz
zanim dobyłeś źródło ze skały wiodłeś wygodne życie
egipskiego arystokraty, wielbiłeś bogów i ponętne tancerki.
umilały ci wieczory, były sycącą manną, morzem,
które rozstępowało się każdej nocy.
musiało minąć sporo czasu, byś zamienił je
na chłód kamiennych tablic. powiedz, czy było warto,
przecież niebo to obietnica ziemi.
Rahab
żyję z nierządu, więc nie dzielę mężczyzn
na swoich i obcych. cudzoziemcy mają
kosztowne szaty i czterdziestotysięczną armię
stacjonującą za rzeką, a ja mam liczną rodzinę.
kruszę się bez dźwięku trąb, każdego ranka
wstaję z ruin mojego jerycha.
© 2023 by Coach.Corp. All rights reserved.